O adaptacji w żłobku z punktu widzenia Self-Reg | Case study (1/2)

W szóstym, ostatnim module wyzwania zajmiemy się stresorami złożonymi. Na pierwszy ogień temat bardzo gorący i w związku z nadchodzącym początkiem nowego roku żłobkowo-przedszkolnego spędza pewnie sen z powiek niejednego rodzica: ADAPTACJA

Zainspirowana sugestią w grupie Natalii Fedan Self-Reg dla rodziców dotyczącej użyteczności dzielenia się własnym doświadczeniem, chciałabym Wam opowiedzieć dwie historie adaptacji w żłobku, których moja wtedy niespełna 2-letnia córka przeszła już dwie i to w tym samym roku.

Adaptacja nr 1

Wprowadzenie

  • luty 2018 – Gwiazda ma prawie 13 miesięcy, wciąż karmiona piersią (oprócz przyjmowania innych pokarmów)
  • zaplanowano 5 tygodni (mama wraca do pracy w drugim tygodniu marca)
  • opieka dzienna u tzw. Tagesmutter (jedna z form opieki w Niemczech, którą sprawuje przeszkolona osoba, najczęściej może się zajmować do 5 dzieci, przeważnie u siebie w domu), oprócz Gwiazdy są jeszcze dwie dziewczynki, jedna parę miesięcy starsza, druga ma 3 lata

Ta adaptacja była zasadniczo pierwszą okazją do dłuższej rozłąki. Gwiazda to tzw. dziecko wymagające, a ja wychowuję ją w pojedynkę. Córka właściwie potrzebuje dorosłego obok siebie całą dobę. Do lutego 2018 roku nie rozstałyśmy się dłużej niż na godzinę dziennie i to w sumie zaledwie kilka razy.

CEL

cztery dni w tygodniu po 6 godzin bez mamy – dotyczy to także przerw w karmieniu piersią, Gwiazda wciąż niewiele jadła i piła w tamtym okresie, konieczna była również drzemka podczas nieobecności mamy (w domu – wciąż(!) – tylko drzemki kontaktowe, ewentualnie czasami w wózku)

PLUSY

+ adaptacja zaplanowana z wyprzedzeniem, z niezłym zapleczem czasowym 5 tygodni, podczas których nie musiałam się skupiać na niczym innym

+ mała grupa, indywidualne podejście, opieka w warunkach domowych, ze zwierzakami (pies i szczury), przyjemna okolica

+ opiekunka mówi po polsku

+ możliwość częstego kontaktu z opiekunką, duża elastyczność z jej strony

MINUSY

– pod względem stresu nie był to najlepszy okres na taką zmianę – parę miesięcy po przeprowadzce i w trakcie konfliktu pomiędzy rodzicami dziecka, tego drugiego jednak nie dało się przewidzieć

– brak pomysłu i przeszkolenia opiekunki w zakresie adaptacji (do tej pory miała zasadniczo bezproblemowe dzieci)

– wychodzące z czasem bardzo duże rozbieżności pomiędzy moim modelem wychowawczym a podejściem opiekunki (pomimo elastyczności ze strony opiekunki różnice były zbyt duże, nie tylko dla mnie, ale głównie dla dziecka)

– najstarsza z dziewczynek przychodziła na bardzo ograniczony czas przez zaledwie 3 dni w tygodniu, druga była nieobecna podczas częstych w Niemczech ferii, tak więc moja Gwiazda nierzadko przebywała tylko w towarzystwie opiekunki (nie byłoby w tym ogólnie nic złego, wręcz przeciwnie, ale w międzyczasie zorientowałam się, że moje dziecko – w przeciwieństwie do mnie – lepiej funkcjonuje w większej grupie, złożonej zarówno z dzieci, jak i dorosłych)

– zupełny brak gotowości dziecka do rozłąki z mamą

– zbyt wolne postępy w przewidzianym czasie adaptacji, tygodniowy pobyt w szpitalu tuż przed moim powrotem do pracy

OPIS

Ogólnie adaptacja poszła bardzo źle. Dopiero po ponad tygodniu przesiadywania przez kilka godzin razem nastąpiło testowe „wyjście mamy”, na godzinę. Reakcja była bardzo intensywna. Z powodu presji czasowej, wydłużanie czasu było wprowadzane zbyt gwałtownie, choroba i szpital nie pomogły (odmiedniczkowe zapalenie nerek, samozakażenie E.coli, prawdopodobnie z powodu zbyt rzadkiego przewijania w opiece dziennej – ten temat był jeszcze później dyskutowany przy innych okazjach). Córka jeszcze przez kilka miesięcy reagowała na rozstania krzykiem i płaczem, nie chciała jeść w opiece dziennej, miała problemy z tym, żeby w ogóle zasnąć. Została też raz „wypłakana” bez mojej zgody (co mam nadzieję się nie powótrzyło po mojej interwencji) po to, żeby „przyzwyczaić” ją do zasypiania samodzielnie w łóżeczku. Ostatecznie historia skończyła się dobrze – w pewnym momencie zaszła zmiana (prawdopodobnie związana z rozwojem, nie „przyzwyczajeniem”) w podejściu córki. Wystąpiły oznaki gotowości do rozłąk, okresowo bywały nawet tygodnie bez płaczu przy rozstaniu i chętne pozostawanie w opiece dziennej. Zaczęła jeść i nawet zasypiać/spać sama w łóżeczku bez płaczu. Jednak do końca odbieranie wiązało się z przywieraniem dziecka do mnie. Czas, który spędzałyśmy razem, polegał na tym, że córka wykazywała jeszcze silniejszy lęk separacyjny (także w nocy) niż przed adaptacją i przygodą z opieką dzienną.

Z PUNKTU WIDZENIA SELF-REG
Pozornie miałyśmy nie najgorsze warunki i okoliczności oraz sporo czasu. Ja byłam wyczerpana ciągłą opieką nad dzieckiem i naprawdę potrzebowałam wytchnienia, więc miałam ogólnie pozytywne podejście do pomysłu zostawiania córki w opiece dziennej. Niestety, ogólna kombinacja wszystkich stresogennych czynników sprawiła, że adaptacja i aklimatyzacja nie poszły dobrze. Poza tym córka nie była w ogóle gotowa na takie rozłąki, zaś adaptacja przebiegała zbyt szybko i pojawiło się co najmniej kilka silnie stresujących elementów. Ja byłam rozregulowana innymi okolicznościami towarzyszącymi nam w tamtym okresie, co również nie pomagało. Gdybym wtedy widziała inne rozwiązanie (np. nie musiała wracać do pracy), to raczej zrezygnowałabym zupełnie z tamtej adaptacji – życie weryfikuje wcześniejsze poglądy i obserwując swoją córkę i inne dzieci obecnie uważam, że maluchy około roku rozwojowo nie muszą być w ogóle gotowe na żłobek/inną formę opieki dziennej. Z moją obecną wiedzą widzę, że możliwy był inny scenariusz adaptacji, ale on też nie udałby się w 5 tygodni, a niestety szczegóły zostały zaplanowane z dużym wyprzedzeniem i nie mogłam ich zmieniać na życzenie.

PRZYKŁADOWE MOJE STRESORY, ZWIĄZANE Z ADAPTACJĄ I POBYTEM DZIECKA W OPIECE DZIENNEJ

obszar biologiczny

  • przestawianie siebie i małego dziecka na wcześniejsze wstawanie, pora pobudek niezgodna z wewnętrznym zegarem, zwłaszcza po nocy z bardzo dużą liczbą pobudek
  • brak miejsca do efektywnego spędzania czasu podczas pierwszych próbnych rozłąk – w okolicy nie ma żadnej kawiarni, pora roku i temperatury nie sprzyjają staniu na zewnątrz

obszar emocji

  • przygniatające poczucie winy podczas pierwszych rozstań – dziecko nie było gotowe, ja zdecydowanie nie była gotowa na przymuszanie do adaptacji
  • samotność w trakcie adaptacji – trudy tego procesu nie zostały podzielone na większą ilość osób, jak w rodzinach, gdzie jest dwoje rodziców i/lub inni dorośli; nie mogłam liczyć na wsparcie innego, empatycznego dorosłego, a chciałam być wspierająca dla córki; sytuacja zakończyła się silnym wybuchem złości w kierunku dziecka z mojej strony (czego żałuję, ale na szczęście to doprowadziło do przebudowania całej sytuacji, więc stało się bodźcem do wprowadzenia koniecznych zmian)
  • wypalenie i rezygnacja z powodu braku postępów w adaptacji

obszar poznawczy

  • presja czasu podczas porannych przygotowań
  • logistyka dojazdów/odbierania

obszar społeczny

  • w pierwszych tygodniach spędzanie kilku godzin dziennie w opiece dziennej jako część grupy
  • kontakty z innymi rodzicami podczas przyprowadzania/odbierania dzieci – w prywatnym mieszkaniu, bez możliwości uniknięcia/ucieczki w sytuacji, gdy taka interakcja była dla mnie zbyt dużym obciążeniem

obszar prospołeczny

  • komentarze na temat trudności wychowawczych innego dziecka oraz umiejętności jego rodziców, także w obecności tego dziecka
  • krytyka stopnia rozwoju intelektualnego innego dziecka (w porównaniu do mojego, które wypadło „lepiej”)

stresory złożone

  • gaslighting, czyli forma manipulacji, która podważa zasadność czy adekwatność cudzego sposobu postrzegania rzeczywistości, np. w formie reakcji na obawy lub sugestie rodzica: „nic jej/mu się nie stanie, jak sobie popłacze 5 minut”, „wszystkie dzieci płaczą na początku treningu zasypiania”, „czasami trzeba zostawić, żeby sobie trochę popłakało”, „przecież już tak często ją przewijam, na pewno częściej nie potrzebuje” (stosowana także u dzieci, np. w odpowiedzi na płacz: „nie dramatyzuj”, „nic się nie stało”, „nic ci nie jest”)
  • informowanie mnie o tym, w jaki sposób opiekun nie przestrzega zasad bezpieczeństwa i jak udaje się to ukryć przed organem kontrolującym
  • powrót do pracy

Część druga dostępna tutaj.

Poniżej znajdziesz linki do artykułów na temat stresorów z obszarów:

Jeżeli chcesz się dowiedzieć, jakie tematy poruszam i zamierzam prezentować na blogu, zajrzyj do tego wpisu. Te teksty są zaś o mnie i moich oczekiwaniach

Wprowadzenie do wprowadzenia nt. Self-Reg znajdziesz w nagraniu transmisji na żywo pt. „Self-Reg: Równowaga w trzech kolorach”. Opis samej metody Self-Reg jest dostępny w tym nagraniu transmisji na żywo pt. „Self-Reg: Co wewnątrz, to na zewnątrz”.  

Poślij ten tekst dalej, jeżeli przyniósł Ci wartościowe informacje. Tutaj znajdziesz mój fanpejdż na FB. 

Dziękuję za Twój czas!

3 Comments

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s